Otrzymaliśmy właśnie mejla od prof. George'a Teherana. Oto jego treść w pospiesznym tłumaczeniu:
Moi drodzy,
nie wiem jak wy, ale ja z zaciekawieniem przeczytałem artykuł autorstwa Agnieszki Kurant opublikowany na stronach internetowych "Krytyki Politycznej". Oprócz ciekawej próby ulokowania powieści "W połowie puste" w aktualnych dyskursach kuratorsko-artystycznych znalazło się tam wiele cennych wskazówek, z których z pewnością autorzy zechcą skorzystać przygotowując anglojęzyczną wersję książki. Jednak moją uwagę, choć nie od razu, zwróciło w szczególności jedno sformułowanie: "W połowie puste" rozczarowuje również dlatego, że opisuje niemal wyłącznie prace, które już istnieją, dyskusje, które już miały miejsce, i teksty, które już są napisane. Po chwili refleksji uzmysłowiłem sobie bowiem, że przecież znaczna część powieści - jak na powieść przystało - opisuje całkowicie zmyślone wydarzenia, rozmowy i projekty. Zastanowiło mnie więc tak stanowcze sformułowanie pani Agnieszki Kurant. Ale ten ton wydał mi się skadinąd znajomy... Po chwili zastanowienia doszedłem do zaskakującej konkluzji. Oczywiście, nie umiem jeszcze przedstawić konkretnych dowodów i mogę również głęboko się mylić, ale istnieje jedno logiczne wytłumaczenie zaistniałej sprzeczności. Jakie? Podejrzewam oto, że Agnieszka Kurant nie istnieje, że to jedynie literacki pseudonim, pod którym ukrywa się nie kto inny jak... Lady Orez. Jak wiedzą czytelnicy książki "W połowie puste", Lady Orez to postać fikcyjna, a więc wszystkie fikcyjne fragmenty powieści i wszystkie opisane w niej fikcyjne prace, są dla niej jak najbardziej rzeczywiste. Co więcej, to w istocie jedyne prace które zna i widziała osobiście. Dlatego też w swoim tekście zamieszczonym na łamach "Krytyki Politycznej", pisze, że to wszystko już było, że to wszystko już gdzieś widziała, czytała etc. Celowe mrugnięcie okiem do czytelnika czy drobne niedopatrzenie w misternie skrojonym kamuflażu autorki?
z serdecznymi pozdrowieniami
prof. George Teheran
Ten blog jest tylko w połowie pusty. W drugiej połowie poświęcony jest książce "W połowie puste. Życie i twórczość Oskara Dawickiego". Kto i dlaczego napisał taką książkę? Czy ona istnieje naprawdę? Dlaczego jest w połowie pusta? Na te pytania będziemy próbowali bezskutecznie szukać odpowiedzi. My czyli właściwie kto? Autorzy? Sympatycy? Czy ja sam, Oskar Dawicki? Zapraszam!
sobota, 26 marca 2011
Oskar Dawicki ojcem polskiego hipsterstwa
Na łamach "Krytyki Politycznej" Jaś Kapela rzuca ciekawe światło na postać głównego bohatera powieści "W połowie puste": Już sam fakt, że poświęcona Dawickiemu książka jest w połowie pusta (to znaczy połowa jej stron pozostała niezadrukowana), świadczy o związku z hipsterstwem. Tylko w połowie potrafimy powiedzieć, czym ono jest. Tylko połowa życia hipstera jest znacząca. Cała reszta musi zginąć w zapomnieniu. Hipster nie może pracować, nie powinien się kształcić. Może postępować zgodnie z podszeptami Žižka, że nie należy nic robić, a wręcz nie powinno się nic robić. Tylko nie wiadomo, skąd miałby je znać, bo hipster czytający Žižka nie jest już hipsterem.
Polecam ten artykuł, a poniżej, z zupełnie innego źródła, poglądowe wprowadzenie do tematu:
http://www.dustinland.com/archives/archives464.html
Polecam ten artykuł, a poniżej, z zupełnie innego źródła, poglądowe wprowadzenie do tematu:
http://www.dustinland.com/archives/archives464.html
piątek, 25 marca 2011
W połowie pusty jest każdy tekst, w połowie, którą każdy z nas dopisuje sam
W połowie puste, fabularyzowany życiorys awangardowego artysty Oskara Dawickiego, jest powieścią, której duża część (pierwsze 130 stron) składa się z zupełnie czystych kartek. Zabieg ten zastosowali autorzy, jak sądzę, z kilku powodów: by skłonić odbiorców do refleksji nad życiem i twórczością Dawickiego i do współtworzenia powieści poprzez wypełnienie pustych stron według uznania; a także jako pewną grę formalną, do której znajdujemy liczne nawiązania w tekście powieści. Nie zamierzam jednak angażować się w opowieść o wspomnianej książce, poprzestanę na zachęcie do jej lektury. Moim prawdziwym celem jest wykorzystanie ciekawych rozwiązań formalnych w niej zastosowanych jako punktu wyjścia do refleksji na rolą pustki/ciszy w komunikacji językowej. - Przeczytaj niezwykłe rozważania sprowokowane lekturą powieści "W połowie puste".
środa, 23 marca 2011
Nieznany, krakowski performens bohatera
W notatkach do powieści "W połowie puste" odkryty został właśnie zapis nieznanego i niepublikowanego performensu bohatera. Oto spisany z taśmy monolog performera:
Witam Państwa bardzo serdecznie... Z miejsca chciałbym najmocniej przeprosić. Dzisiejszy performens wisi bowiem na włosku, to jest, przepraszam, na lince... [syk bólu]. Przepraszam z góry, bowiem koniec może być nagły i niespodziewany. Linka ma dziesięć metrów długości, ale w tym wypadku, większe znaczenie ma jej grubość [nagły, nieartykułowany, bolesny krzyk]. Grubość linki wynosi dokładnie trzy milimetry. To z pozoru bardzo niewiele, a jednocześnie więcej naprawdę się nie da... aaaa... Otóż dzięki pomocy lekarzy udało się właśnie dowieść, że można przez ludzkie ciało przeciągnąć linkę nie zatrzymując przy tym podstawowych funkcji życiowych. Trzeba tylko dobrze trafić [przeciągły syk bólu]. I udało się. Oto moja linka. Linka życia. Ma kolor stalowy i jest wykonana ze stali. Przechodzi przez moje ciało dokładnie na wysokości 130 cm od podłogi eeeech... Ktoś mógłby zapytać właściwie po co ta linka? Właśnie, po co?! Żeby mieć się wreszcie czego chwycić! Znaleźć w życiu jakieś oparcie... Co prawda poruszanie się jest w tej pozycji mocno ograniczone, a każdy nierozważny ruch grozi natychmiastowym omdleniem, jednak przyznaję, odczuwam satysfakcję... ęęęę... Udało się bowiem dowieść, że to co zdaje się niemożliwe, jest jednak, w sprzyjających okolicznościach, możliwe. Tym samym wypada zmienić nasze wyobrażenia na temat zdarzeń niemożliwych z przeszłości i przyszłości... Czy słyszeli państwo o słynnych w średniowieczu turniejach wbiegania na miecz? Kto dalej [aj!], głębiej wbije jego ostrze we własne ciało ten wygrywa! Oczywiście, jak każdy sport i ten obciążony był ryzykiem. Podobnie ten performens, ale czyż życie samo w sobie nie, nieeeeee... jest ryzykowne? Dosyć truizmów! Spróbuję teraz coś ze sobą zrobić, coś z pozoru pozytywnego... Spróbuje postąpić do przodu, przesunąć się choć nieznacznie na linii życia... Czy wierzą Państwo w linearny bieg historii? Człowiek rodzi się, dorasta, rozmnaża, aaa... albo przechodzi przez niego linka, i w końcu... [próbuje przesunąć się do przodu na lince ] ...aaa!... [nagle traci równowagę i raptownie, bezwładnie przekręca się na lince do góry nogami i zwisa bezwładnie, okrzyk przerażenia publiczności, i gaśnie światło].
Witam Państwa bardzo serdecznie... Z miejsca chciałbym najmocniej przeprosić. Dzisiejszy performens wisi bowiem na włosku, to jest, przepraszam, na lince... [syk bólu]. Przepraszam z góry, bowiem koniec może być nagły i niespodziewany. Linka ma dziesięć metrów długości, ale w tym wypadku, większe znaczenie ma jej grubość [nagły, nieartykułowany, bolesny krzyk]. Grubość linki wynosi dokładnie trzy milimetry. To z pozoru bardzo niewiele, a jednocześnie więcej naprawdę się nie da... aaaa... Otóż dzięki pomocy lekarzy udało się właśnie dowieść, że można przez ludzkie ciało przeciągnąć linkę nie zatrzymując przy tym podstawowych funkcji życiowych. Trzeba tylko dobrze trafić [przeciągły syk bólu]. I udało się. Oto moja linka. Linka życia. Ma kolor stalowy i jest wykonana ze stali. Przechodzi przez moje ciało dokładnie na wysokości 130 cm od podłogi eeeech... Ktoś mógłby zapytać właściwie po co ta linka? Właśnie, po co?! Żeby mieć się wreszcie czego chwycić! Znaleźć w życiu jakieś oparcie... Co prawda poruszanie się jest w tej pozycji mocno ograniczone, a każdy nierozważny ruch grozi natychmiastowym omdleniem, jednak przyznaję, odczuwam satysfakcję... ęęęę... Udało się bowiem dowieść, że to co zdaje się niemożliwe, jest jednak, w sprzyjających okolicznościach, możliwe. Tym samym wypada zmienić nasze wyobrażenia na temat zdarzeń niemożliwych z przeszłości i przyszłości... Czy słyszeli państwo o słynnych w średniowieczu turniejach wbiegania na miecz? Kto dalej [aj!], głębiej wbije jego ostrze we własne ciało ten wygrywa! Oczywiście, jak każdy sport i ten obciążony był ryzykiem. Podobnie ten performens, ale czyż życie samo w sobie nie, nieeeeee... jest ryzykowne? Dosyć truizmów! Spróbuję teraz coś ze sobą zrobić, coś z pozoru pozytywnego... Spróbuje postąpić do przodu, przesunąć się choć nieznacznie na linii życia... Czy wierzą Państwo w linearny bieg historii? Człowiek rodzi się, dorasta, rozmnaża, aaa... albo przechodzi przez niego linka, i w końcu... [próbuje przesunąć się do przodu na lince ] ...aaa!... [nagle traci równowagę i raptownie, bezwładnie przekręca się na lince do góry nogami i zwisa bezwładnie, okrzyk przerażenia publiczności, i gaśnie światło].
niedziela, 20 marca 2011
Ognisko
Na blogu Rastra opublikowane zostało intrygujące zdjęcie przedstawiające Oskara Dawickiego na tle rozżarzonego Manhattanu. Być może jest to fotomontaż nawiązujący do sceny otwierającej rozdział siódmy wiadomej książki:
Ognisko dogasało. Oskar stał nad nim, wpatrując się w setki, tysiące drobnych, żarzących się punktów.
– Jak Nowy Jork! – pomyślał i w tej samej chwili złapał sam siebie za język.
Nigdy tam przecież jeszcze nie był. A widok rozświetlonego nocą Manhattanu był jeszcze jedną, zagubioną w jego pamięci, klatką filmową, może urywkiem jakiegoś starego filmu Woody Allena, a może fragmentem filmowej czołówki albo zdjęciem z jednego ze starych numerów „Ameryki”, które kiedyś przeglądał bez powodu u znajomych.
Jego myśli zaczęły zakręcać niebezpiecznie, zbliżając się do przykrej sprawy aplikacji wizowej. Znał już dokładne daty, adres hotelu, a nawet numer rezerwacji biletu lotniczego – wszystko to dostał pocztą elektroniczną. Pozostała tylko jedna rzecz do skompletowania, jedyna, którą musiał załatwić sam – wiza.
– A może to po prostu olać?
Bottom shame
"Zmiany skali, przesunięcia przestrzenne (użycie pisuaru jako deszcz nad Nowym Jorkiem) i czasowe (pub crawling po Warszawie jako powstańcze podchody) są najmocniejszymi literacko momentami książki. Sam czytałem ją z wypiekami na twarzy." Polecamy lekturę tekstu Karola Sienkiewicza "Sztuka przypisów" w internetowym "Dwutygodniku". Bardzo ciekawa analiza książki "W połowie puste" i propozycja interpretacyjna zarazem.
wtorek, 15 marca 2011
Co ludzie mówią o tej książce, odc. 7 - pierwsze niepokoje
Przeczytałem książkę w pociągu, bardzo wciągająca, podróż minęła błyskawicznie.
[...] Kwestia, która mnie, prawdę mówiąc trochę zaniepokoiła, to Przedsiębiorstwo Publiczne Sztuka SA - rozumiem że chodzi o jakieś znaczne zmiany w Rastrze, ponieważ mnie to jednak dotyczy bezpośrednio to daj pliz znac czy (i jak) mnie w tym też uwzględniacie i o co chodzi.
[...] Kwestia, która mnie, prawdę mówiąc trochę zaniepokoiła, to Przedsiębiorstwo Publiczne Sztuka SA - rozumiem że chodzi o jakieś znaczne zmiany w Rastrze, ponieważ mnie to jednak dotyczy bezpośrednio to daj pliz znac czy (i jak) mnie w tym też uwzględniacie i o co chodzi.
czwartek, 10 marca 2011
czwarty mąż Cicely Saunders Poleca ksiażkę Okno nadziei
Okno nadziei. Cicely Saunders - założycielka ruchu hospicyjnego, Wydawnictwo Znak
Głęboka i pełna nadziei opowieść o spełnionym życiu.
Jak to było możliwe, że młoda Angielka zrewolucjonizowała medycynę paliatywną dzięki mądrości, wsparciu i miłości trzech polskich artystów-imigrantów? A to, że stworzenie jednego miejsca opieki nad osobami nieuleczalnie chorymi (St. Christopher) doprowadziło do powstania podobnych miejsc w wielu innych krajach? Trudno także uwierzyć w to, że budowę pierwszego na świecie hospicjum rozpoczęto od... zakupu okna! Czy Cicely wciaz inspiruje artystow? Okno nadziei to opowieść o charyzmatycznej, barwnej i pełnej temperamentu Cicely Saunders, inicjatorce współczesnego ruchu hospicyjnego, osobie, dzięki której całkowicie zmienił się sposób myślenia o opiece nad osobami terminalnie chorymi.
Zapraszamy do Trójki...
...w najbliższą sobotę, 12 marca, o 12.00 w Radiowym Domu Kultury. red. Michał Nogaś w połowie pustej rozmowie z Łukaszem Gorczycą i Łukaszem Rondudą.
środa, 9 marca 2011
Zapis premiery
24 lutego 2011 r., audytorium Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Premiera książki "W połowie puste". Udział biorą: Anda Rottenberg, Max Cegielski, Łukasz Czapski, Piotr Marecki, Łukasz Ronduda Łukasz Gorczyca oraz publiczność w liczbie ponad 100 osób.
promocja książki: „W połowie puste” from Muzeum Sztuki Nowoczesnej on Vimeo.
promocja książki: „W połowie puste” from Muzeum Sztuki Nowoczesnej on Vimeo.
wtorek, 8 marca 2011
W połowie puste: Ontologiczny show Dawickiego
Ale mimo tych wszystkich udziwnień biografia Dawickiego to rzecz napisana z biglem, interesująca i dowcipna - czytaj o Oskarze i książce "W połowie puste" artykuł Krystiana Zbroji na kulturaonline.pl
Krzyżówka z bohaterem
W oczekiwaniu na powrót bohatera z Ameryki oraz na kolejne recenzje książki "W połowie puste" dziś publikujemy krzyżówkę przygotowaną przez Oskara do zinu "Przeleciał Mnie Dyskurs", który jak czytelnicy książki wiedzą, nigdy się nie ukazał...
piątek, 4 marca 2011
Znakomita i zaskakująca
Książka o artyście Oskarze Dawickim jest w połowie pusta - tekst zaczyna się od 130 strony. A dalej jest już tylko lepiej: dadaistyczny żart, pastisz, świetna zabawa i krytyka stereotypów. - Przeczytaj recenzję książki "W połowie puste" na łamach "Gazety Wyborczej".
Na zdjęciu powyżej - audytorium Muzeum Sztuki Nowoczesnej w połowie pełne, a nawet więcej niż w połowie - widok publiczności zebranej na premierze książki "W połowie puste" 24 lutego 2011.
czwartek, 3 marca 2011
Koji Kamoji sztuki polskiej początku XXI wieku
Koji pojawia się - i znika - na stronie 267 w wzruszającej scenie w Pijalni B. Zajmuje również w całości obszerny przypis na tej samej stronie (nr 22). Pochodzi z Nowej Zelandii, ale przydomek Koji jest podwójnie nieprzypadkowy. Oto poniżej unikatowy materiał ukazujący faktyczne bliskie artystyczne relacje Kojiego ze sztuką i kulturą Dalekiego Wschodu.
Specjalnie dla bloga W połowie puste Koji mówi:
The story is a bit long-winded to be of use here, but I made a lot of work from the late 90's thru to early 00's that engaged in Asia in general and China in particular, often in collaboration with members of the rapidly growing immigrant cultures from this part of the world, and often parodically assuming identities for film/video works.
Here's a still from one 'Kum of Sum Yung Gai' 1996
and more from a much later 're-visit' 'Ciao frum Sum Auld Gai' 2006
Maybe for the sake of the blog it will be funnier/easier just to say you've been given this rare footage of a B grade Asian zombie film and think you recognise the actor as having since settled in the nearer-East of Warszawa...
Specjalnie dla bloga W połowie puste Koji mówi:
The story is a bit long-winded to be of use here, but I made a lot of work from the late 90's thru to early 00's that engaged in Asia in general and China in particular, often in collaboration with members of the rapidly growing immigrant cultures from this part of the world, and often parodically assuming identities for film/video works.
Here's a still from one 'Kum of Sum Yung Gai' 1996
and more from a much later 're-visit' 'Ciao frum Sum Auld Gai' 2006
Maybe for the sake of the blog it will be funnier/easier just to say you've been given this rare footage of a B grade Asian zombie film and think you recognise the actor as having since settled in the nearer-East of Warszawa...
środa, 2 marca 2011
Subskrybuj:
Posty (Atom)