No dobra, mam dziś dzień komplementów - majstersztyk to przypis 33 w rodziale 9, bardzo mnie rozbawił,
no i super wymyśliliście strukturę całej książki, mieszającej rzeczywistość z fikcją, a powieściową narrację służącą zabawie z nudnawą książką akademicką - gratulacje :)
W POŁOWIE PUSTE
Ten blog jest tylko w połowie pusty. W drugiej połowie poświęcony jest książce "W połowie puste. Życie i twórczość Oskara Dawickiego". Kto i dlaczego napisał taką książkę? Czy ona istnieje naprawdę? Dlaczego jest w połowie pusta? Na te pytania będziemy próbowali bezskutecznie szukać odpowiedzi. My czyli właściwie kto? Autorzy? Sympatycy? Czy ja sam, Oskar Dawicki? Zapraszam!
niedziela, 6 listopada 2011
niedziela, 2 października 2011
Kolejne przychylne bąki
Już upłynęło sporo czasu od premiery, ale wciąż ukazują się kolejne pochlebne recenzje powieści "W połowie puste"! Tym razem na łamach internetowej respubliki nowej pisze Xawey Stańczyk: ...czytelnicy W połowie puste mogą wynieść z lektury dużą frajdę. Jest to świetna powieść obyczajowa, złośliwa satyra artystów i kuratorów na własne środowisko, oglądane już to z depresyjno-sarkastycznej perspektywy Dawickiego, już to z wyrozumiałego dystansu Gorczycy i Rondudy.
poniedziałek, 6 czerwca 2011
wtorek, 24 maja 2011
Elektroniczna Maja po kociewsku
Nie czytaliście? Przeczytajcie! Czytaliście? Posłuchajcie! Elektroniczna lektorka Maja czyta po kociewsku finałowy fragment "W połowie puste". Poruszające. Fragment nieopublikowanej jeszcze, audiobookowej wersji powieści.
wtorek, 17 maja 2011
"Cameo" - kontrowersyjne dzieło kurator Sośnickiej
[...] Albo te powycinane przez nią fragmenty z filmów fabularnych, gdzie jakiś artysta występował dla pieniędzy, a ona pokazywała to później jako dzieło sztuki [...]
"W połowie puste", s. 166
cameo - exhibition curated by ronduda from Muzeum Sztuki Nowoczesnej on Vimeo.
"W połowie puste", s. 166
cameo - exhibition curated by ronduda from Muzeum Sztuki Nowoczesnej on Vimeo.
Najdłuższa recenzja
Z całego kraju i internetu napływają kolejne teksty na temat w "Połowie puste". Tym razem zapraszam na łamy magazynu e-splot, gdzie Szymon Maliborski opublikował najdłuższy chyba jak dotąd artykuł o tej książce:
Parafrazując pewną architektoniczną sentencję, można powiedzieć, że w tym przypadku jest to „form follow fiction”, gdzie uzasadnienie „pustki” tłumaczyć się może na różnych poziomach, od wagi „niczego” jako jednego z rudymentów twórczości Oskara, po świadome zaakcentowanie przez autorów połowicznej możliwości zrozumienia. Ostateczne wyeksportowanie bohatera w świat fikcji czynić może z jego działań literacką narrację i fantazję. Jednocześnie fikcjonalność jako narzędzie kuratorskie daje możliwość odmiennego i bardziej kreatywnego podejścia do twórczości, która uprzednio nie mogła przecisnąć się przez wąskie gardło wysłużonych dyskursów [...]
Parafrazując pewną architektoniczną sentencję, można powiedzieć, że w tym przypadku jest to „form follow fiction”, gdzie uzasadnienie „pustki” tłumaczyć się może na różnych poziomach, od wagi „niczego” jako jednego z rudymentów twórczości Oskara, po świadome zaakcentowanie przez autorów połowicznej możliwości zrozumienia. Ostateczne wyeksportowanie bohatera w świat fikcji czynić może z jego działań literacką narrację i fantazję. Jednocześnie fikcjonalność jako narzędzie kuratorskie daje możliwość odmiennego i bardziej kreatywnego podejścia do twórczości, która uprzednio nie mogła przecisnąć się przez wąskie gardło wysłużonych dyskursów [...]
wtorek, 10 maja 2011
Co mi się spodobało?
Spodobała mi się recenzja z książki "W połowie puste", która ukazała się właśnie na łamach poznańskiego "Arteonu" - wprowadza powieść w nową fazę recepcji, po pierwszych głosach interpretacyjno-krytycznych teraz nadszedł czas na bardziej swobodne i indywidualne wypowiedzi - każdy wyznaje co mu się w tej książce spodobało. Poniżej pierwsza opinia Natalii Kaliś. Dziękuję bardzo i czekam na kolejne!
środa, 20 kwietnia 2011
Słowo, nawet w połowie puste, staje się ciałem
Blog Rastra doniósł właśnie o dokonaniu przez Sophie Jocz i Agnieszkę Sural renowacji centrum dowodzenia bohatera. Tym samym puste słowa z powieści (s. 247, przypis 7) doczekały się materializacji.
piątek, 15 kwietnia 2011
Plener w Górach Pieprzowych
W nawiązaniu do niedawnej, premierowej publikacji w "Notesie na 6 tygodni", prezentujemy obszerniejszy wybór z cyklu fotograficznego Lady Orez "Plener w Górach Pieprzowych" (2010). Opis pleneru znajduje się w szóstym rozdziale powieści, chociaż przemilczany jest tam fakt obecności Lady Orez na plenerze. Niewiadomo więc również dlaczego bohater, generalnie niechętny wszelkiemu kreatywnemu działaniu, zdecydował się na udział w projekcie fotograficznym Orez.
czwartek, 14 kwietnia 2011
niedziela, 10 kwietnia 2011
Chwila nieuwagi i Bęc! Toniesz...
W najnowszym "Notesie na 6 tygodni" ukazały się dwa wywiady a propos książki "W połowie puste". Bezbłędnie wyczuwając konwencję powieści zaproszono do rozmowy tylko połowę twórcy oraz w połowie pustego bohatera.
http://www.wuw2010.pl/download/n666.pdf
http://artbazaarartdiary.blogspot.com/2011/03/czytajcie-przypisy.html
http://www.wuw2010.pl/download/n666.pdf
http://artbazaarartdiary.blogspot.com/2011/03/czytajcie-przypisy.html
byl sobie Andrzej, Andrzej, Andrzej i Andrzej
Tworcy powiesci W polowie puste polecaja spektakl Był sobie Andrzej, Andrzej, Andrzej i Andrzej w rezyserii Moniki Strzepki oraz na podstawie tekstu Pawla Demirskiego. Wyczuwamy glebokie pokrewienstwo :) http://teatr.walbrzych.pl/spektakle/byl-sobie-andrzej-andrzej-andrzej-i-andrzej/
poniedziałek, 4 kwietnia 2011
Half Empty
Informacja dla czytelników anglojęzycznych: w tym języku też już można przeczytać o TEJ książce:
An entire constellation of characters appear under the guise of pseudonyms (Generał, Najdroższy, Lansas, Lady Orez), as do the authors themselves. The names of trendy Warsaw clubs are dropped, and as in any true art world, rainbow brigades make their mandatory appearance. Dawicki is elevated to the status of a Warsaw legend. It’s no wonder that Poland’s entire contemporary art world has been captivated by Half Empty for the past few weeks, trying to sort out truth from fiction. In our tiny backwater, the novel has stirred up as great a commotion as The Da Vinci Code.
An entire constellation of characters appear under the guise of pseudonyms (Generał, Najdroższy, Lansas, Lady Orez), as do the authors themselves. The names of trendy Warsaw clubs are dropped, and as in any true art world, rainbow brigades make their mandatory appearance. Dawicki is elevated to the status of a Warsaw legend. It’s no wonder that Poland’s entire contemporary art world has been captivated by Half Empty for the past few weeks, trying to sort out truth from fiction. In our tiny backwater, the novel has stirred up as great a commotion as The Da Vinci Code.
sobota, 26 marca 2011
Zaskakująca teza prof. Teherana
Otrzymaliśmy właśnie mejla od prof. George'a Teherana. Oto jego treść w pospiesznym tłumaczeniu:
Moi drodzy,
nie wiem jak wy, ale ja z zaciekawieniem przeczytałem artykuł autorstwa Agnieszki Kurant opublikowany na stronach internetowych "Krytyki Politycznej". Oprócz ciekawej próby ulokowania powieści "W połowie puste" w aktualnych dyskursach kuratorsko-artystycznych znalazło się tam wiele cennych wskazówek, z których z pewnością autorzy zechcą skorzystać przygotowując anglojęzyczną wersję książki. Jednak moją uwagę, choć nie od razu, zwróciło w szczególności jedno sformułowanie: "W połowie puste" rozczarowuje również dlatego, że opisuje niemal wyłącznie prace, które już istnieją, dyskusje, które już miały miejsce, i teksty, które już są napisane. Po chwili refleksji uzmysłowiłem sobie bowiem, że przecież znaczna część powieści - jak na powieść przystało - opisuje całkowicie zmyślone wydarzenia, rozmowy i projekty. Zastanowiło mnie więc tak stanowcze sformułowanie pani Agnieszki Kurant. Ale ten ton wydał mi się skadinąd znajomy... Po chwili zastanowienia doszedłem do zaskakującej konkluzji. Oczywiście, nie umiem jeszcze przedstawić konkretnych dowodów i mogę również głęboko się mylić, ale istnieje jedno logiczne wytłumaczenie zaistniałej sprzeczności. Jakie? Podejrzewam oto, że Agnieszka Kurant nie istnieje, że to jedynie literacki pseudonim, pod którym ukrywa się nie kto inny jak... Lady Orez. Jak wiedzą czytelnicy książki "W połowie puste", Lady Orez to postać fikcyjna, a więc wszystkie fikcyjne fragmenty powieści i wszystkie opisane w niej fikcyjne prace, są dla niej jak najbardziej rzeczywiste. Co więcej, to w istocie jedyne prace które zna i widziała osobiście. Dlatego też w swoim tekście zamieszczonym na łamach "Krytyki Politycznej", pisze, że to wszystko już było, że to wszystko już gdzieś widziała, czytała etc. Celowe mrugnięcie okiem do czytelnika czy drobne niedopatrzenie w misternie skrojonym kamuflażu autorki?
z serdecznymi pozdrowieniami
prof. George Teheran
Moi drodzy,
nie wiem jak wy, ale ja z zaciekawieniem przeczytałem artykuł autorstwa Agnieszki Kurant opublikowany na stronach internetowych "Krytyki Politycznej". Oprócz ciekawej próby ulokowania powieści "W połowie puste" w aktualnych dyskursach kuratorsko-artystycznych znalazło się tam wiele cennych wskazówek, z których z pewnością autorzy zechcą skorzystać przygotowując anglojęzyczną wersję książki. Jednak moją uwagę, choć nie od razu, zwróciło w szczególności jedno sformułowanie: "W połowie puste" rozczarowuje również dlatego, że opisuje niemal wyłącznie prace, które już istnieją, dyskusje, które już miały miejsce, i teksty, które już są napisane. Po chwili refleksji uzmysłowiłem sobie bowiem, że przecież znaczna część powieści - jak na powieść przystało - opisuje całkowicie zmyślone wydarzenia, rozmowy i projekty. Zastanowiło mnie więc tak stanowcze sformułowanie pani Agnieszki Kurant. Ale ten ton wydał mi się skadinąd znajomy... Po chwili zastanowienia doszedłem do zaskakującej konkluzji. Oczywiście, nie umiem jeszcze przedstawić konkretnych dowodów i mogę również głęboko się mylić, ale istnieje jedno logiczne wytłumaczenie zaistniałej sprzeczności. Jakie? Podejrzewam oto, że Agnieszka Kurant nie istnieje, że to jedynie literacki pseudonim, pod którym ukrywa się nie kto inny jak... Lady Orez. Jak wiedzą czytelnicy książki "W połowie puste", Lady Orez to postać fikcyjna, a więc wszystkie fikcyjne fragmenty powieści i wszystkie opisane w niej fikcyjne prace, są dla niej jak najbardziej rzeczywiste. Co więcej, to w istocie jedyne prace które zna i widziała osobiście. Dlatego też w swoim tekście zamieszczonym na łamach "Krytyki Politycznej", pisze, że to wszystko już było, że to wszystko już gdzieś widziała, czytała etc. Celowe mrugnięcie okiem do czytelnika czy drobne niedopatrzenie w misternie skrojonym kamuflażu autorki?
z serdecznymi pozdrowieniami
prof. George Teheran
Oskar Dawicki ojcem polskiego hipsterstwa
Na łamach "Krytyki Politycznej" Jaś Kapela rzuca ciekawe światło na postać głównego bohatera powieści "W połowie puste": Już sam fakt, że poświęcona Dawickiemu książka jest w połowie pusta (to znaczy połowa jej stron pozostała niezadrukowana), świadczy o związku z hipsterstwem. Tylko w połowie potrafimy powiedzieć, czym ono jest. Tylko połowa życia hipstera jest znacząca. Cała reszta musi zginąć w zapomnieniu. Hipster nie może pracować, nie powinien się kształcić. Może postępować zgodnie z podszeptami Žižka, że nie należy nic robić, a wręcz nie powinno się nic robić. Tylko nie wiadomo, skąd miałby je znać, bo hipster czytający Žižka nie jest już hipsterem.
Polecam ten artykuł, a poniżej, z zupełnie innego źródła, poglądowe wprowadzenie do tematu:
http://www.dustinland.com/archives/archives464.html
Polecam ten artykuł, a poniżej, z zupełnie innego źródła, poglądowe wprowadzenie do tematu:
http://www.dustinland.com/archives/archives464.html
piątek, 25 marca 2011
W połowie pusty jest każdy tekst, w połowie, którą każdy z nas dopisuje sam
W połowie puste, fabularyzowany życiorys awangardowego artysty Oskara Dawickiego, jest powieścią, której duża część (pierwsze 130 stron) składa się z zupełnie czystych kartek. Zabieg ten zastosowali autorzy, jak sądzę, z kilku powodów: by skłonić odbiorców do refleksji nad życiem i twórczością Dawickiego i do współtworzenia powieści poprzez wypełnienie pustych stron według uznania; a także jako pewną grę formalną, do której znajdujemy liczne nawiązania w tekście powieści. Nie zamierzam jednak angażować się w opowieść o wspomnianej książce, poprzestanę na zachęcie do jej lektury. Moim prawdziwym celem jest wykorzystanie ciekawych rozwiązań formalnych w niej zastosowanych jako punktu wyjścia do refleksji na rolą pustki/ciszy w komunikacji językowej. - Przeczytaj niezwykłe rozważania sprowokowane lekturą powieści "W połowie puste".
środa, 23 marca 2011
Nieznany, krakowski performens bohatera
W notatkach do powieści "W połowie puste" odkryty został właśnie zapis nieznanego i niepublikowanego performensu bohatera. Oto spisany z taśmy monolog performera:
Witam Państwa bardzo serdecznie... Z miejsca chciałbym najmocniej przeprosić. Dzisiejszy performens wisi bowiem na włosku, to jest, przepraszam, na lince... [syk bólu]. Przepraszam z góry, bowiem koniec może być nagły i niespodziewany. Linka ma dziesięć metrów długości, ale w tym wypadku, większe znaczenie ma jej grubość [nagły, nieartykułowany, bolesny krzyk]. Grubość linki wynosi dokładnie trzy milimetry. To z pozoru bardzo niewiele, a jednocześnie więcej naprawdę się nie da... aaaa... Otóż dzięki pomocy lekarzy udało się właśnie dowieść, że można przez ludzkie ciało przeciągnąć linkę nie zatrzymując przy tym podstawowych funkcji życiowych. Trzeba tylko dobrze trafić [przeciągły syk bólu]. I udało się. Oto moja linka. Linka życia. Ma kolor stalowy i jest wykonana ze stali. Przechodzi przez moje ciało dokładnie na wysokości 130 cm od podłogi eeeech... Ktoś mógłby zapytać właściwie po co ta linka? Właśnie, po co?! Żeby mieć się wreszcie czego chwycić! Znaleźć w życiu jakieś oparcie... Co prawda poruszanie się jest w tej pozycji mocno ograniczone, a każdy nierozważny ruch grozi natychmiastowym omdleniem, jednak przyznaję, odczuwam satysfakcję... ęęęę... Udało się bowiem dowieść, że to co zdaje się niemożliwe, jest jednak, w sprzyjających okolicznościach, możliwe. Tym samym wypada zmienić nasze wyobrażenia na temat zdarzeń niemożliwych z przeszłości i przyszłości... Czy słyszeli państwo o słynnych w średniowieczu turniejach wbiegania na miecz? Kto dalej [aj!], głębiej wbije jego ostrze we własne ciało ten wygrywa! Oczywiście, jak każdy sport i ten obciążony był ryzykiem. Podobnie ten performens, ale czyż życie samo w sobie nie, nieeeeee... jest ryzykowne? Dosyć truizmów! Spróbuję teraz coś ze sobą zrobić, coś z pozoru pozytywnego... Spróbuje postąpić do przodu, przesunąć się choć nieznacznie na linii życia... Czy wierzą Państwo w linearny bieg historii? Człowiek rodzi się, dorasta, rozmnaża, aaa... albo przechodzi przez niego linka, i w końcu... [próbuje przesunąć się do przodu na lince ] ...aaa!... [nagle traci równowagę i raptownie, bezwładnie przekręca się na lince do góry nogami i zwisa bezwładnie, okrzyk przerażenia publiczności, i gaśnie światło].
Witam Państwa bardzo serdecznie... Z miejsca chciałbym najmocniej przeprosić. Dzisiejszy performens wisi bowiem na włosku, to jest, przepraszam, na lince... [syk bólu]. Przepraszam z góry, bowiem koniec może być nagły i niespodziewany. Linka ma dziesięć metrów długości, ale w tym wypadku, większe znaczenie ma jej grubość [nagły, nieartykułowany, bolesny krzyk]. Grubość linki wynosi dokładnie trzy milimetry. To z pozoru bardzo niewiele, a jednocześnie więcej naprawdę się nie da... aaaa... Otóż dzięki pomocy lekarzy udało się właśnie dowieść, że można przez ludzkie ciało przeciągnąć linkę nie zatrzymując przy tym podstawowych funkcji życiowych. Trzeba tylko dobrze trafić [przeciągły syk bólu]. I udało się. Oto moja linka. Linka życia. Ma kolor stalowy i jest wykonana ze stali. Przechodzi przez moje ciało dokładnie na wysokości 130 cm od podłogi eeeech... Ktoś mógłby zapytać właściwie po co ta linka? Właśnie, po co?! Żeby mieć się wreszcie czego chwycić! Znaleźć w życiu jakieś oparcie... Co prawda poruszanie się jest w tej pozycji mocno ograniczone, a każdy nierozważny ruch grozi natychmiastowym omdleniem, jednak przyznaję, odczuwam satysfakcję... ęęęę... Udało się bowiem dowieść, że to co zdaje się niemożliwe, jest jednak, w sprzyjających okolicznościach, możliwe. Tym samym wypada zmienić nasze wyobrażenia na temat zdarzeń niemożliwych z przeszłości i przyszłości... Czy słyszeli państwo o słynnych w średniowieczu turniejach wbiegania na miecz? Kto dalej [aj!], głębiej wbije jego ostrze we własne ciało ten wygrywa! Oczywiście, jak każdy sport i ten obciążony był ryzykiem. Podobnie ten performens, ale czyż życie samo w sobie nie, nieeeeee... jest ryzykowne? Dosyć truizmów! Spróbuję teraz coś ze sobą zrobić, coś z pozoru pozytywnego... Spróbuje postąpić do przodu, przesunąć się choć nieznacznie na linii życia... Czy wierzą Państwo w linearny bieg historii? Człowiek rodzi się, dorasta, rozmnaża, aaa... albo przechodzi przez niego linka, i w końcu... [próbuje przesunąć się do przodu na lince ] ...aaa!... [nagle traci równowagę i raptownie, bezwładnie przekręca się na lince do góry nogami i zwisa bezwładnie, okrzyk przerażenia publiczności, i gaśnie światło].
niedziela, 20 marca 2011
Ognisko
Na blogu Rastra opublikowane zostało intrygujące zdjęcie przedstawiające Oskara Dawickiego na tle rozżarzonego Manhattanu. Być może jest to fotomontaż nawiązujący do sceny otwierającej rozdział siódmy wiadomej książki:
Ognisko dogasało. Oskar stał nad nim, wpatrując się w setki, tysiące drobnych, żarzących się punktów.
– Jak Nowy Jork! – pomyślał i w tej samej chwili złapał sam siebie za język.
Nigdy tam przecież jeszcze nie był. A widok rozświetlonego nocą Manhattanu był jeszcze jedną, zagubioną w jego pamięci, klatką filmową, może urywkiem jakiegoś starego filmu Woody Allena, a może fragmentem filmowej czołówki albo zdjęciem z jednego ze starych numerów „Ameryki”, które kiedyś przeglądał bez powodu u znajomych.
Jego myśli zaczęły zakręcać niebezpiecznie, zbliżając się do przykrej sprawy aplikacji wizowej. Znał już dokładne daty, adres hotelu, a nawet numer rezerwacji biletu lotniczego – wszystko to dostał pocztą elektroniczną. Pozostała tylko jedna rzecz do skompletowania, jedyna, którą musiał załatwić sam – wiza.
– A może to po prostu olać?
Bottom shame
"Zmiany skali, przesunięcia przestrzenne (użycie pisuaru jako deszcz nad Nowym Jorkiem) i czasowe (pub crawling po Warszawie jako powstańcze podchody) są najmocniejszymi literacko momentami książki. Sam czytałem ją z wypiekami na twarzy." Polecamy lekturę tekstu Karola Sienkiewicza "Sztuka przypisów" w internetowym "Dwutygodniku". Bardzo ciekawa analiza książki "W połowie puste" i propozycja interpretacyjna zarazem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)